Forum Przyrodnicze "BOCIAN"
Wszystko związane z przyrodą

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Marfu
2010-01-01, 16:53
Avatar
Autor Wiadomość
Hors 


Posty: 118
Skąd: Białystok
Wysłany: 2010-01-20, 12:00   

Weles napisał/a:
z tego co słyszałem to w alfie jest helios cyfrowy, a w galerii białej analogowy,słyszałeś coś na ten temat?

Nic mi o tym nie wiadomo.W charakterystyce obu kin piszą tylko że w "Alfie" dodatkowo jest Dolby 3D Digital Cinema a w "Białej" tego nie ma.Reszta chyba jest bez zmian technologicznych.
 
     
Weles 


Posty: 647
Skąd: Podlasie
Wysłany: 2010-01-21, 11:27   

Hors napisał/a:
Nic mi o tym nie wiadomo.W charakterystyce obu kin piszą tylko że w "Alfie" dodatkowo jest Dolby 3D Digital Cinema a w "Białej" tego nie ma.Reszta chyba jest bez zmian technologicznych.


Sprawdziłem, tak jak pisałem wcześniej, w Alfie cyfra i 3D.
 
     
lis23 


Posty: 408
Skąd: Sosnowiec
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2010-01-25, 03:21   

Jerzyk - ja byłem na wersji 2D i nie narzekam bo efekty były równie zachwycające - najważniejsze jest to ze cała przyroda Pandory wyglądała jak żywa.
Parę ciekawych tekstów:

Cytat:
Biolog w dżungli „Avatara”
Oglądając hollywoodzki film, udekorowany odniesieniami i akcesoriami związanymi z nauką, naukowiec spodziewa się rozdrażnienia, a nawet wściekłości z powodu niezrozumienia faktów czy niewłaściwej interpretacji procesów. Nie spodziewa się za to, że dozna ekstatycznego zachwytu, będzie miał mieć ochotę skakać i krzyczeć: - Tak! Tak właśnie jest!


Czas więc, by wszyscy biolodzy, którzy tego jeszcze nie zrobili, wyłączyli swoje laptopy i wybiegli z laboratoriów wprost do kina, założyli okulary 3D i obejrzeli film "Avatar". Właściwie każdy, kto kocha biologię, chce zostać biologiem - albo jeszcze lepiej ten, kto nienawidzi biologii – i z pewnością każdy, kto kiedykolwiek zadrwił z obrońców drzew, powinien zrobić to samo. Ponieważ nieziemskiej opowieści Jamesa Camerona o romansach i bitwach, Obcych i armadach, jakoś udało się to, czego nie osiągnął żaden inny film. Odtworzył to, co stanowi serce biologii: czysty, zapierający dech zachwyt zobaczonym naprawdę ożywionym światem.

Najpiękniejsze jest jednak to, że nie trzeba być naukowcem, aby cieszyć się tym doświadczeniem. "Avatar" może stać się najbardziej dochodowym filmem wszech czasów. I choć tak wiele uwagi poświęcono olśniewającej animacji i zastosowaniu technologii 3D, to nic innego jak zachwyt i emocje, a nie tylko techniczne czary sprawiły, że ludzie stoją w kolejkach, by zobaczyć ten film.

Oczywiście, było wiele filmów, które przedstawiały ekscytację dokonujących odkryć naukowców (pomyślcie o Laurze Dern w „Jurassic Park", radośnie wkładającej rękę w stos odchodów dinozaura), a od „Władcy Pierścieni" do „Star Treka" na ekranie nie brakowało fantastycznej fauny ani flory.

Jednak zamiast pobudzających do śmiechu tribbles, stworzonek ze „Star Treka” lub lęku o bezpieczeństwo dzieci podczas ataków tyranozaura, Cameron pokazuje publiczności organizmy z niezwykłego lasu tropikalnego na planecie Pandora w taki sposób, jak widzi je biolog. Z każdym spojrzeniem przypominamy sobie o organizmach, jakie już znamy, jednocześnie zachwycając się nowymi i próbując szybko umieścić tę nowość w jakimś sensownym miejscu w umyśle. Te umysłowe łaskotki i cudowny zamęt pobudzają myślenie. - Och, to wygląda jak koń, ale zaraz, to ma sześć nóg i jest niebieskie... A to jakby meduza, ale unosi się w powietrzu i świeci.

Wskazówki, że „nie jesteśmy już w Kansas", jak nam oświadczono na początku, można zobaczyć w każdy aspekcie życia na Pandorze. Jeżeli jest jeden kolor zdecydowanie najmniej kojarzący się z żywymi istotami, będzie to neonowy niebieski. Na Pandorze jest wiele takich krzycząco niebieskich stworów - jak podobny do pterodaktyla ikran czy przypominający jelenia yerik. Nie oczekujemy także, że większość żywych organizmów świeci. Jednak na Pandorze w nocy życie świeci wszędzie, wliczając w to pulsujące na biało długie pasma mchu, zwisające z gałęzie drzew i jasno świecące, zielone i fioletowe paprocie.

Co najbardziej poruszające, Cameron umieścił na Pandorze wersję nas samych – ludzi Na'vi, w przypadku których wykorzystał wszystkie swoje triki. Są niebiescy, mają bioluminescencyjne plamy na twarzy i prezentują inne dziwactwo organizmów z Pandory - są ogromni: mają trzy metry wysokości.

Tak silne doświadczanie wspaniale szokujących podobieństw i różnic pomiędzy żywymi stworzeniami było dotąd głównie udziałem biologów - zwłaszcza tych określanych jako taksonomowie, którzy spędzają życie porządkując ziemskie istoty żywe i nadając im nazwy. Ale teraz, dzięki Cameronowi, cały świat nie tylko tego doświadcza, ale również się tym bawi.

Z mojego punktu widzenia zabawne jest, że spędziłam większą część ostatnich sześciu lat pracując nad książką właśnie o tym, jak głębokie jest we wszystkich ludziach pragnienie i zdolność do prawdziwego widzenia życia, do dostrzegania porządku wśród żywych istot - i do radości, która temu towarzyszy. Tak więc na końcu książki „Naming Nature” (Nazywając naturę – przyp. Onet) kieruję prośbę do czytelników, aby poszli w świat, obserwowali życie i odnaleźli porządek w otaczającym ich żywym świecie. Może będę musiała dodać przypisy do drugiej wersji, sugerujące obejrzenie „Avatara” w przyciemnionym pokoju i poszerzenie swego umysłu.

Gdy zobaczyłam ten film po raz pierwszy (w dwóch wymiarach), byłam zaszokowana. Czułam, jakby ktoś sfilmował moje ulubione sny z tych najlepszych nocy, gdzie wędruję i bawię się wśród znajomo wyglądających, choć dziwnych stworzeń, a pływając zauważam wokół siebie wiosłujące dinozaury; wychodząc zaś na spacer dostrzegam kilka zupełnie nowych gatunków pingwinów, ześlizgujących się z gigantycznych żółwi. Jak sobie uświadomiłam, mniej chodziło o szczegóły filmu, bardziej o samo uczucie zachwytu, zadziwienia otoczeniem.

Być może ten rodzaj silnej radości jest jedynym sposobem stworzenia wizji porządku w życiu. Dla wielu biologów mojego pokolenia (w tym miesiącu skończę 47 lat) inspiracją do wyboru zawodu stała się ilustrowana seria książek o zwierzętach Time-Life, która obecnie może się wydawać staromodna, lub program telewizyjny "Wild Kingdom", mocny jak na swoje czasy ("Teraz mój asystent Jim spróbuje uspokoić geparda”). Ale może to już nie wystarczy.

Może potrzeba przypominającej sen ekstazy, aby się przebić w świecie tak zblazowanym, aby dotrzeć do ludzi, którzy widzieli Davida Attenborough tu, tam i wszędzie, którzy nudząc się setki razy przeskakiwali kanał Animal Planet, nie dostrzegając tak naprawdę zwierząt. Może potrzeba jaszczurek, które mogą błyszczeć jak ogień i unosić się jak helikopter czy gapiącej się gromady opalizujących na niebiesko lemurów, by nas obudzić. Może "Avatar" to coś, czego nam potrzeba, aby przywrócić do życia naszego wewnętrznego taksonoma, abyśmy naprawdę widzieli.

Przebudzenie i przejrzenie na oczy to właśnie temat „Avatara” – jego postacie mówią nam o tym wielokrotnie, jak wtedy, gdy bohaterski żołnierz Jake Sully, grany przez Sama Worthingtona, stara się zrozumieć zainteresowanie swojej ukochanej życiem na Pandorze. - Spróbuj widzieć las jej oczami - wzywa Dr Grace Augustine, grana przez Sigourney Weaver, szefowa projektu "Avatar".

I tu mamy kolejny powód, aby naukowcy pokochali ten film. Kto nie jest zmęczony przedstawianiem naukowców jako chciwych maniaków lub naiwniaków zagrażających ludzkości, którzy krzyczą „Jestem pewien, że stworzenia są przyjazne!” tuż przed byciem pożartym? W filmach często zakłada się, że naukowcy są do pewnego stopnia nieludzcy, a jeśli wraz z rozwojem akcji stają się bardziej ludzcy, to dlatego, że przestają być naukowcami.

Zamiast tego, w „Avatarze” Augustine na początku jest dość szorstka i mająca obsesję na punkcie własnego projektu. Ale publiczność zaczyna lubić ją coraz bardziej i bardziej, nie dlatego, że staje się coraz mniej zaangażowana w życie na Pandorze, lecz dlatego, że my bardziej się w nie angażujemy.

- Rozumiesz? - pyta, po wyjaśnieniu piękna i znaczenia życia na Pandorze innemu bohaterowi filmu. I choć on w tym momencie nie rozumie, to my - tak.

I – uwaga, spoiler! - to dlatego, kiedy umierając przybywa do najświętszego i najbardziej biologicznie ważnego miejsca Pandory, śmiejemy się z sympatią i szacunkiem, gdy jej pierwszą myślą jest pobranie kilku próbek. Nie ma granicy pomiędzy jej ciekawością, jej miłością do ożywionego świata i jej nauką. Rozumiemy to.


http://portalwiedzy.onet....czasopisma.html

Cytat:

Avatar, czyli fikcja bliska rzeczywistości

Mimo bajkowej fabuły w filmie „Avatar” więcej jest prawdy niż fikcji.


Pod wieloma względami „Avatar” przypomina inne filmy science fiction. Akcja rozgrywa się w odległym 2154 roku na fikcyjnym księżycu Pandora, zamieszkanym przez trzymetrowe istoty o niebieskiej skórze, a bohaterowie walczą ze złem. Ale pozory mylą: przy „Avatarze” pracowało kilkudziesięcioro uczonych, specjalistów od anatomii zwierząt i człowieka, etnologii, astronomii i nowych technologii oraz językoznawców.

Prawie jak Jowisz

Na bazie najnowszych teorii dotyczących tego, jak mogłoby wyglądać życie poza Ziemią, stworzyli oni szczegółowy opis warunków fizycznych, fauny i flory wirtualnego świata. Wszystko to spisali na 380 stronicach „Pandorapedii”. Dopiero gdy ta księga pełna wykresów, analiz i szkiców była gotowa, powstał scenariusz filmu. I nawet jeśli niektóre wizje twórców „Avatara” nie wynikają z teorii naukowych, powstały w sposób przemyślany po to, by uwiarygodnić filmowe zdarzenia.

Najlepszym tego przykładem jest wybór księżyca, na którym toczy się akcja „Avatara”. Filmowa Pandora krąży wokół gigantycznej gazowej planety o nazwie Polyphemus, która przypomina Jowisza, a położona jest w pobliżu istniejącej w rzeczywistości podwójnej gwiazdy Alfa Centauri.

– W pobliżu Alfa Centauri nie zaobserwowaliśmy żadnego księżyca ani nawet gazowej planety – mówi prof. Andrzej Udalski z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, zajmujący się poszukiwaniem planet pozaziemskich. Jednak twórcy filmu celowo umieścili Pandorę właśnie w okolicy Alfa Centauri, bo to najbliższy Ziemi układ słoneczny, oddalony od nas o zaledwie 4,3 roku świetlnego. Podróż do niego jest więc znacznie bardziej realna niż do jakiegokolwiek innego księżyca, który mógłby krążyć wokół jednej z ponad stu odkrytych już planet pozasłonecznych.

Też mamy antymaterię

W „Avatarze” taką podróż bohaterowie odbywają na statku napędzanym silnikiem, który jako źródło energii wykorzystuje antymaterię. Jej cząstki charakteryzują się tym, że mają ładunek elektryczny przeciwny niż znana nam materia. W silniku statku lecącego na Pandorę materia i antymateria stykają się ze sobą i zamieniają w energię, która służy do napędu silnika odrzutowego o kolosalnej mocy. Rozpędza ona statek do 0,7 prędkości światła, co pozwala dotrzeć bohaterom do Alfa Centauri w ponad sześć lat.
Na razie taka podróż nie jest możliwa, bo nie mamy wystarczającej ilości antymaterii, która posłużyłaby za paliwo. Zderzacze cząstek w Genewie i w Chicago przez kilkadziesiąt lat prowadzonych tam eksperymentów wyprodukowały jej zaledwie kilkanaście nanogramów. To zdecydowanie za mało na międzygwiezdną podróż, bo do niej potrzeba aż tysięcy ton. Nie jest wykluczone jednak, że do roku 2154 naukowcy uporają się z tym problemem i statek na antymaterię zostanie zbudowany.

Podobni do nas

Na Pandorze żyją istoty o wyglądzie bardzo podobnym do naszego. Zdaniem prof. Duncana Steela z University of Adelaide w Australii nie jest to przypadek ani wytwór czystej fantazji. Taki ich wygląd jest wielce prawdopodobny, bo warunki panujące na Pandorze są bardzo zbliżone do ziemskich. Podobne są temperatury i ciśnienie powietrza.

Tak jak na Ziemi nie ma tu szkodliwego promieniowania kosmicznego ani nie brakuje wody, a przede wszystkim węgla. – Jeśli istnieje życie pozaziemskie, to najprawdopodobniej oparte jest właśnie na tym pierwiastku. Jak pokazały liczne doświadczenia, łatwo z niego otrzymać proste aminokwasy, stanowiące podstawę organizmów żywych. Stworzenia z filmowej Pandory mogłyby więc być do nas podobne nie tylko zewnętrznie, ale też na poziomie molekularnym – mówi prof. Ewa Szuszkiewicz, astrobiolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Zewnętrzne podobieństwo kosmitów do ludzi może wynikać z teorii zbieżnej ewolucji. Zakłada ona, że jeśli w jej toku wykształca się jakiś narząd, to zadania, jakie ma pełnić, wymuszają jego budowę. Dobrze widać to na przykładzie niespokrewnionych ze sobą ziemskich organizmów morskich, takich jak rekiny (ryby), delfiny (ssaki) czy żyjące w okresie wczesnej jury ichtiozaury (gady). Wszystkie te organizmy wykształciły płetwy i dzięki nim poruszały się w wodzie, choć każdy ewoluował oddzielnie.

Rzadsza atmosfera

Podobnie ewolucja przebiegałaby w kosmosie, choć widać wyraźne różnice między organizmami filmowymi a ziemskimi. Są one wynikiem warunków panujących na odległym księżycu. Jedną z bardziej widocznych różnic jest wyjątkowy wzrost tubylców – mają oni około trzech metrów, a to dlatego, że na Pandorze grawitacja jest o blisko 20 procent słabsza niż na Ziemi. Zależność pomiędzy siłą ciążenia a wzrostem ma naukowe uzasadnienie, co wykazały badania naukowców z University of California prowadzone na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Tam w stanie nieważkości namnażano tkankę kostną szczurów, stymulując wzrost kostnych komórek macierzystych w probówce. Okazało się, że tkanka kostna w warunkach nieważkości, jakie panują na orbicie, rozrasta się szybciej niż na Ziemi. To oznacza, że gdyby organizmy ziemskie rosły przy obniżonej sile ciążenia, prawdopodobnie byłyby większe niż nam znane.

– Aby jednak ludzie mogli być tak wysocy jak mieszkańcy Pandory, musieliby ewoluować w warunkach zmniejszonej grawitacji nawet przez tysiące czy miliony lat – twierdzą autorzy badań. Gdyby więc rzeczywiście wylądowali na księżycu takim jak Pandora, musieliby pogodzić się z tym, że tubylcy patrzą na nich z góry.
Problemem dla Ziemian byłoby też oddychanie. Pandora różni się bowiem od naszej planety składem atmosfery. Konsultanci filmu założyli, że poza tlenem i azotem jest w niej dużo ksenonu, amoniaku, metanu i dwutlenku węgla. Związki te występują wprawdzie na Ziemi, ale w ilościach o wiele mniejszych niż na filmowym księżycu.

Duże stężenie tych gazów w atmosferze Pandory powoduje silne podrażnienie śluzówek wyściełających ludzki układ oddechowy i szybką śmierć przez uduszenie. Jest przy tym niegroźne dla skóry. Właśnie dlatego ludzie mogą tu oddychać tylko w specjalnych maskach, ale noszą bluzki z krótkim rękawem.

Trochę dłuższa noc

Najbardziej spektakularna różnica pomiędzy Ziemią a filmowym księżycem ujawnia się podczas długiej nocy na Pandorze, kiedy tamtejsze rośliny i niektóre zwierzęta zaczynają świecić własnym światłem. Zdaniem naukowców jest to efekt przystosowania do życia w długotrwałej ciemności, a tej na Pandorze nie brakuje, bo noce trwają tam nawet ponad 30 dni.
Wynika to z faktu, że Pandora jest księżycem, a nie planetą. Dzień trwa więc nie tyle co obrót wokół własnej osi, ale tak długo, jak księżyc obiega macierzystą planetę. Naszemu taka podróż wokół Ziemi zajmuje ponad 27 dni. Pandorze zajmie nawet dłużej, bo wędruje wokół planety znacznie większej.

Zjawisko świecenia przez rośliny i zwierzęta, zwane bioluminescencją, obserwuje się zresztą także na Ziemi, choćby w głębinach morskich, gdzie poniżej dwustu metrów dociera tylko jeden procent promieni słonecznych padających na powierzchnię. Żyją tam np. świecące skorupiaki, jak kryl arktyczny, ryby, gąbki, grzyby czy pierwotniaki, które oświetlają swoje otoczenie.
Wiele z nich używa oświetlenia do odstraszania wrogów lub wabienia partnerów seksualnych. Zdaniem naukowców na Pandorze święcące rośliny, bo takie tam rosną, mogłyby światłem przyciągać owady lub inne zwierzęta, by te roznosiły pyłki także w trakcie długiej nocy.

Telepatia

W „Avatarze” naukowe uzasadnienie mają jednak nie tylko wytwory natury, lecz także pokazane tam nowoczesne technologie. Ta, która w filmie odgrywa kluczową rolę, pozwala głównemu bohaterowi kierować tytułowym avatarem wyłącznie za pomocą myśli, tak jakby był on w jego ciele.

Samo pojęcie „avatar” używane jest dziś w świecie gier komputerowych w odniesieniu do postaci na ekranie, którą porusza żywy człowiek. W filmie termin ten nabrał głębszego znaczenia. To zdalnie sterowana biomaszyna powstała z połączenia DNA kosmity i sterującego nim człowieka, z wyglądu przypominająca rdzennego mieszkańca Pandory.

Połączenie materiałów genetycznych z dwóch źródeł, ziemskiego i kosmicznego, to na razie wyłącznie idea z obszaru science fiction, ale naukowcy potrafią już zdalnie sterować żywymi organizmami ziemskimi. Uczonym z University of California udało się na przykład wszczepić elektrody w mózgi żuków i wysyłając do nich impulsy elektryczne, kierować ich lotem. Sterowanie ruchami skrzydeł owadów na odległość umożliwia zamontowany na ich grzbiecie niewielki odbiornik fal radiowych.

Podobnie jak czynią to bohaterowie w „Avatarze”, ziemscy naukowcy potrafią też wyłącznie za pomocą myśli sterować sztucznym ciałem, choć na razie jest to tylko ciało robota o ludzkich kształtach. Polega to na tym, że człowiek ma na głowie specjalny czepek naszpikowany elektrodami, który wychwytuje fale emitowane przez korę ruchową mózgu.

Te przekazywane są do komputera, skąd bezprzewodowo płyną do robota, wydając mu konkretne polecenia, na przykład ma iść tam, gdzie życzy sobie tego człowiek w czepku. Co prawda daleko jeszcze do pełnego wcielenia się w sterowaną postać, tak jak to jest w filmie, ale pierwsze kroki – dosłownie i w przenośni – zostały już zrobione.

Na Ziemi też mamy roboty

W „Avatarze” ludzie sterują maszynami nie tylko myślą, lecz także ruchami rąk i nóg. Tym sposobem kierują na przykład dwunożnymi robotami, które służą do poruszania się po niegościnnych terenach lub do walki. Bohater filmu wsiada do takiej maszyny i wykonuje ruchy, jakby wędrował, a one za sprawą systemu kamer i czujników przekładają je na kopnięcia i wymachy robota. Dzięki temu osoba ubrana w robota może przenosić ogromne ciężary, maszerować godzinami nie męcząc się czy, jak to pokazano na filmie, posługiwać się bardzo ciężką śmiertelną bronią.
Podobne urządzenia nazywane egzoszkieletami już istnieją. Od filmowych różnią się tym, że nie wsiada się tu do kabiny, lecz mechaniczne kończyny robota przypina się do własnych. Czujniki odczytują napięcie mięśni człowieka, a system komputerowy ustala, jaki ruch chcemy wykonać. Mechaniczna noga czy ręka porusza się razem z żywą, dając jej dodatkową siłę. Jednym z najbardziej zaawansowanych prototypów takiego egzoszkieletu jest XOS stworzony przez firmę Rayethon Sarcos.

Bohaterowie „Avatara” za pomocą gestów sterują też komputerami. Technologię BiDi Screen, która to umożliwia, zaprezentowali niedawno naukowcy z Massachusetts Institute of Technology. Dzięki niej człowiek może obracać i przesuwać obiekty na ekranie, chwytając w dłonie ich trójwymiarowe obrazy. Ekrany 3D już wkrótce zaczną pojawiać się w sklepach z elektroniką.

Kto wie, być może właśnie na nich obejrzymy kolejne części „Avatara”. Tyle tylko że już w domu, a nie w kinie, ocenimy, jak wiele jest w nich nauki, ile zaś – filmowej fantazji.


http://www.newsweek.pl/ar...istosci,51760,1

Nie zapominajmy też o tym że film zdobył tydzień temu dwa najważniejsze Złote Globy:
najlepszy film dramatyczny
najlepsza reżyseria - James Cameron
 
     
Jerzyk 
ornitolog


Posty: 332
Skąd: Środa Wlkp.
Wysłany: 2010-01-25, 08:51   

po tych wszystkich ochach i achach :green:
lis23, faktycznie, zapomniałem, że efektem specjalnym jest sama "grafika". widziałem sztuczność w tych roślinach i zwierzętach, ale za to mogę twórcom swój szacun dać ;)
co do pierwszego artykułu, którego zresztą nie chciało mi się do końca czytać to moje odczucie, jak i znajomych, którzy byli ze mną na filmie jest takie że biologom odradzamy, albo przynajmniej radzimy obejrzeć kilka razy film. bo wszyscy, studenci biologii, jak jeden mąż stwierdziliśmy, że każde zwierzę i roślinkę staraliśmy się nazwać, znaleźć ziemski odpowiednik :)
 
     
lis23 


Posty: 408
Skąd: Sosnowiec
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2010-01-25, 17:22   

Jerzyk napisał/a:
bo wszyscy, studenci biologii, jak jeden mąż stwierdziliśmy, że każde zwierzę i roślinkę staraliśmy się nazwać, znaleźć ziemski odpowiednik :)


Ale oto tu przecież chodzi - planeta którą moglibyśmy nazwać " drugą ziemią " musi być do ziemi podobna - także i żyjące tam gatunki roślin i zwierząt powinny być podobne do znanych nam ziemskich odpowiedników - przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć z tego co już czytałem i słuchałem.
Bardzo łatwo jest popuścić wodzę wyobraźni i wymyślić sobie takie rośliny i zwierzęta jakich świat nie widział,ale jeśli z założenia mają być to organizmy które mogłyby istnieć i funkcjonować naprawdę to do ich stworzenia są odpowiednie wzorce,wszystko musi mieć naukowe podstawy.
 
     
Jerzyk 
ornitolog


Posty: 332
Skąd: Środa Wlkp.
Wysłany: 2010-01-25, 20:20   

szczerze mówiąc to wydaje mi się, że fantasy nie ma obowiązku a nawet prawa mieć naukowych podstaw ;)
 
     
Weles 


Posty: 647
Skąd: Podlasie
Wysłany: 2010-02-01, 20:39   

lis23 napisał/a:
Ale oto tu przecież chodzi - planeta którą moglibyśmy nazwać " drugą ziemią " musi być do ziemi podobna - także i żyjące tam gatunki roślin i zwierząt powinny być podobne do znanych nam ziemskich odpowiedników - przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć z tego co już czytałem i słuchałem.
Bardzo łatwo jest popuścić wodzę wyobraźni i wymyślić sobie takie rośliny i zwierzęta jakich świat nie widział,ale jeśli z założenia mają być to organizmy które mogłyby istnieć i funkcjonować naprawdę to do ich stworzenia są odpowiednie wzorce,wszystko musi mieć naukowe podstawy.


Przeciwnie drogi Lisie, żaden człowiek nie jest w stanie wymyślić czegoś co nie miałoby ziemskiego odpowiednika. To takie odgraniczenie ludzkiego mózgu, którego nikt nie przeskoczy.
 
     
lis23 


Posty: 408
Skąd: Sosnowiec
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2010-02-03, 22:56   

Coś w tym jest gdyż człowiek zawsze opiera się na tym co już zna - np. Olifanty / Mumakile u Tolkiena to po prostu bardzo duuuże słonie ;)

A swoją drogą - Avatar dostał 9 nominacji do Oscara,w tym te najważniejsze ( najlepszy film,reżyser ),czas pokaże co z tego wyjdzie. :razz:
 
     
amikosik 

Posty: 602
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2010-02-16, 22:02   

Avatar inspiruje nie tylko ludzi.
http://demotywatory.pl/867819/AVATAR
 
 
     
Weles 


Posty: 647
Skąd: Podlasie
Wysłany: 2010-02-17, 11:14   

amikosik napisał/a:
http://demotywatory.pl/867819/AVATAR


niezłe :)
 
     
Dugong TBKC 
Fajny Gościu


Posty: 19
Ostrzeżeń:
 6/3/6
Wysłany: 2010-05-21, 18:26   

Avatar to taki Pocahontas jest, tylko, że na innej planecie. Ale nic, film fajny jest, ale trochę wkurzający. Ta roślinnośc cała...Fee. Za to film ratują efekty specjalne i miłe zwierzaczki. No i możliwośc tego połączenia się z innym zwierzaczkiem czy tam roślinkom przez to coś w warkoczu. :**

@UP
Słabe.
_________________
 
     
Basior 

Posty: 2633
Wysłany: 2010-08-18, 21:54   

Cytat:
"Avatar", który dzieje się w Indiach
Jacek Pawlicki
2010-08-17, ostatnia aktualizacja 2010-08-17 16:28



W indyjskim "Avatarze" rolę broniących swego świętego drzewa Na'vi odgrywa lud Dongria Kondh. Nazywają siebie samych Jharnia, czyli opiekunami strumieni. To rdzenni mieszkańcy zalesionych wzgórz należących do Ghatów Wschodnich. Od wieków żyją tam w małych społecznościach, w odciętych od cywilizacji wioskach, bez prądu, telefonów komórkowych, za to w zgodzie z naturą, uprawiając owoce, fasolę, pijąc dla wzmocnienia palmowe wino.

Dongria Kondh, których pozostało w Indiach niecałe 8 tys., stanęli przypadkiem na drodze potężnego koncernu wydobywczego Vedanta Resources, spółki notowanej na londyńskiej giełdzie, z przychodami rzędu 8 mld dol. rocznie.


Podobnie jak ziemianie w filmie Jamesa Camerona, wydobywczy gigant należący do hinduskiego multimiliardera Anila Agarwala pożąda cennego surowca. A konkretnie złóż bogatych w aluminium boksytów.

Agarwala wsparł premier Indii Manmohan Singh, żądając od ministrów, by zrobili co w ich mocy, aby Vedanta mogła rozpocząć przedsięwzięcie. Ze złóż szacowanych na 70 mln ton boksytów można przez najbliższe 20-25 lat wycisnąć nawet milion ton aluminium rocznie. Problem w tym, że boksyty zalegają w Niyamgiri, a to najświętsze miejsce Dongria Kondh.

Według plemiennych wierzeń tego animistycznego ludu w zalesionych wzgórzach zamieszkuje najwyższe bóstwo - Niyam Raja, czyli Pan Prawa, stwórca wszystkich rzeczy. To tam wieśniacy z okolicznych osad przychodzą modlić się i składać ofiary. I nie godzą się na wykopanie ogromnej dziury w domu Pana Prawa, choć koncern obiecuje im nowoczesne domy i pola uprawne w dolinie. - Kopalnie przynoszą zyski bogatym. My staniemy się żebrakami, jeśli zniszczą naszą górę i las - mówią Dongria.

- Nie chcemy tu Vedanty. Wzgórza są jedynym powodem, dla którego tu żyjemy. Jeśli je nam zabiorą, wymrzemy - tłumaczył brytyjskiej telewizji Channel 4 Lodu Sikaka, przywódca protestujących z leżącej najbliżej wzgórz wioski Dongria Kondh. - Niyam Raja to nasz bóg. Wzgórza to nasza dusza, jeśli je stracimy, stracimy duszę - tłumaczył.

Kilka dni po emisji programu został porwany wraz ze współtowarzyszem przez nieznanych napastników, którzy wciągnęli go do samochodu i wywieźli w nieznane miejsce. Wieśniacy obawiają się, że podzieli on los innego z przywódców protestu, którego kilka miesięcy temu znaleziono martwego.

Boksyty ich zniszczą

Problemy ludu Dongria Kondh zaczęły się w 2002 r., kiedy koncern postanowił zainwestować w wydobycie i przeróbkę boksytów. Leżąca nad Zatoką Bengalską Orisa to najbiedniejszy stan Indii - jego jedynym bogactwem są spore złoża minerałów. Władze stanowe bez wahania sprzedały więc koncesję na wydobycie boksytów, nie licząc się z tym, że to może oznaczać unicestwienie świata i kultury Dongria Kondh.

Ostrzeżenia Wildlife Institute of India, który w 2005 r.przewidywał groźną dla ludzi i zwierząt degradację środowiska, zostały zlekceważone.

Klamka już zapadła. Firmy należące do Vedanta Resources zainwestowały miliony w budowę wielkiej huty aluminium w Lanjigarh, 10 km od wzgórz. Wysiedlono sto rodzin, które żyją teraz w tymczasowych osiedlach z betonu. Huta zatruła strumienie i rzeki. Dongria skarżą się, że pył niszczy im uprawy i dziesiątkuje trzodę.

Choć huta działa od 2006 r., wciąż przynosi straty. Wszystko dlatego, że nie może rozwinąć mocy produkcyjnych, gdyż była pomyślana do przerobu boksytów z Niyamgiri, a te wciąż nie nadchodzą.

Zawzięta batalia o wzgórza toczy się od kilku lat w różnych sądach, ale w tym roku sprawy nabrały przyspieszenia. Mimo protestów Dongria i kilku międzynarodowych organizacji broniących praw człowieka, takich jak Amnesty International czy Survival International, sąd najwyższy Indii zapalił w końcu zielone światło dla inwestycji.

Koparki i buldożery metr po metrze zbliżają się do wzgórz, budując drogę, po której mogłyby przejechać ogromne ciężarówki i maszyny. Dongria Kondh organizują blokady, stojąc naprzeciw maszyn drogowych z łukami i strzałami w pogotowiu. - Nasze wzgórza przecinają drogi, ale my nie chcemy ani pojazdów na tych drogach, ani samych dróg - skarży się wioskowy wódz Dodi.

Na ratunek Dongria Kondh

Vedanta Resources zaciska powoli pętlę wokół wzgórz Niyamgiri. Lasy bogate w boksyty otoczone są przez wynajętych przez koncern wieśniaków spoza ludu Dongria. Pilnują, by do wiosek animistów nie przedarli się zagraniczni dziennikarze. Szum, który zrobił się na świecie wokół sprawy Niyamgiri, nie ułatwia koncernowi zadania i chce on sprawę wyciszyć.

Ale na to już za późno. O groźbie zagłady Dongria Kondh jest głośno zarówno na Wyspach Brytyjskich, jak i w USA. BBC i CNN nakręciły o tym reportaże. Największe brytyjskie gazety wysyłały do Niyamgiri korespondentów. W Londynie odbyło się kilka manifestacji popierających Dongria. Ambasadorem sprawy zagrożonego ludu stała się znana bojowniczka o prawa człowieka, niegdyś żona Micka Jaggera Bianca.

Sporych udziałów w Vedanta Resources pozbyły się Kościół Anglii (największy i najstarszy Kościół anglikański), który w akcjach firmy miał 3,8 mln funtów, i fundusz charytatywny Joseph Rowntree Charitable Trust (1,9 mln funtów). Ten ostatni oświadczył, że "Vedanta forsuje industrializację z uszczerbkiem dla życia lokalnych społeczności".

Do akcji na rzecz zagrożonego ludu przyłączył się wpływowy tabloid "The Sun".

Dzięki mającej siedzibę w Londynie organizacji Survival International o dramacie Dongria dowiedziały się miliony internautów z całego świata. Wszystko za sprawą poruszającego filmu dokumentalnego "Mine: Story Of A Sacred Mountain" ("Kopalnia: historia świętej góry"), który jest dostępny m.in. w portalu Survival.

To właśnie działacze Survival porównali dramat Dongria do fabuły "Avatara", chcąc trafić do wyobraźni szerokich rzesz. Również Survival w imieniu ludu Dongria zamieścił w hollywoodzkim magazynie "Variety" ogłoszenie wzywające twórcę "Avatara" Jamesa Camerona, by pomógł zagrożonemu ludowi. Jednak reżyser nie zareagował.

- Tak jak Na'vi z "Avatara" Dongria Kondh są zagrożeni, gdyż ich ziemie są przeznaczone pod kopalnię Vedanta Resources, której nic nie zatrzyma - głosi oświadczenie podpisane przez Stephena Corry'ego, szefa Survival International. - Kopalnia zniszczy lasy, od których uzależnione jest życie ludu Dongria Kondh, i zrujnuje życie tysięcy innych ludów żyjących w okolicy.

W Polsce kampanię na rzecz Orisy prowadzi Amnesty International. Podpisz petycje i zaprotestuj


Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej... http://wyborcza.pl/1,7547...l#ixzz0wzN9gpcj

oraz film:
http://www.survivalinternational.org/films/mine
_________________
www.ussuri.pl
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

phpBB by przemo