Forum Przyrodnicze "BOCIAN"
Wszystko związane z przyrodą

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Ekolog wróg publiczny
Autor Wiadomość
GrzegorzBP 

Posty: 1784
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: 2010-03-06, 22:21   Ekolog wróg publiczny

http://www.podziekujzielonym.pl/
W ubiegłym roku Instytut na rzecz Ekorozwoju po raz kolejny przeprowadził badania pokazujące stosunek Polaków do ochrony środowiska. Wyniki budzą zdumienie.

Z jednej strony 60 proc. respondentów deklaruje szacunek do działań ekologów, 70 proc. rozumie konieczność poszukiwania alternatywnych rozwiązań dla kurczących się zasobów surowców naturalnych. 80 proc. Polaków określa swoje zachowania jako proekologiczne.

Z drugiej jednak: 80 proc. respondentów podczas zakupów kieruje się przede wszystkim ceną. Metody produkcji przyjazne środowisku mają znaczenie dla niecałych 5 proc. Polaków, na rodzaj opakowania zwraca uwagę 1,6 proc. pytanych.

Rozbieżności są oczywiste i pokazują przepaść, jaka otwiera się pomiędzy deklaracjami a rzeczywistymi wyborami. Gdyby brać za dobrą monetę to, jak Polacy myślą o sobie, żylibyśmy w kraju ekologicznej szczęśliwości. Prawda jest zupełnie inna: z wielu powodów myślenie o ochronie środowiska znajduje się w defensywie. Groźba kryzysu, awantury wokół nieścisłych informacji o globalnym ociepleniu, konflikty z udziałem ekologów (np. o Dolinę Rospudy), a także coraz oczywistsza prawda, że ochrona środowiska może drogo kosztować – wszystko to sprawia, że zieloni stają się w Polsce wrogiem nr 1.

Ewolucję społecznego wyobrażenia o ekologach pokazuje kuriozalna strona podziekujzielonym.pl, założona przez poirytowanego informatyka z Krakowa. W liczbie mnogiej informuje: „Mamy dość cwaniaków, krętaczy, maniaków oraz zwykłych oszustów, którzy pod egidą ochrony środowiska kreują się na najprawdziwszych ekologów. W sobie tylko wiadomym celu przekręcają informacje, manipulują, próbują dowieść swojej racji. Mamy dość robienia z ekologii przykrywki do wyciągania pieniędzy od inwestora, bądź kamuflowania nią swoich prawdziwych intencji”. Do tego obrazek tłustego mężczyzny z cygarem w zębach, kiesą pełną dolarów i drapieżnie wyciągniętą dłonią. Żeby nie było wątpliwości, o kogo chodzi, z grubego cwaniaka wyrastają liście.

Ta przemiana wizerunku – przemiana, podkreślmy od razu, niezasłużona (w ciągu minionych 20 lat przez kraj przetoczyły się raptem dwie afery, w których przeciwko ekologom padły zarzuty wymuszania łapówek) – przychodzi w fatalnym momencie. Wchodząc do Unii, zaciągnęliśmy szereg zobowiązań, związanych z przestawieniem energetyki, gospodarki odpadami czy planowania infrastruktury na zielone tory. Pierwsze ostrzeżenie otrzymamy w tym roku, kiedy unijni urzędnicy będą kontrolować, w jaki sposób zamierzamy spełnić wyśrubowane normy odzysku surowców wtórnych.

Zwiększenie roli specjalistów od ochrony środowiska jest więc niezbędne z czysto pragmatycznego punktu widzenia. Jak jednak zaufać tłuściochowi, któremu w głowie jedynie haracze i psucie świata?
Fałszywe szkło

Przykład gospodarki odpadami jest symboliczny: pokazuje, że lekceważenie ostrzeżeń może skutkować gigantycznymi obciążeniami finansowymi. Zarówno ekolodzy, jak i przedsiębiorcy związani z branżą recyklerską od lat wzywają do upowszechnienia recyklingu i wprowadzenia choćby minimalnych wymogów na etapie produkcji. Jest to wołanie na puszczy. W efekcie Polska musi mierzyć się z problemem przepełnionych wysypisk i dziurawym systemem ograniczania ilości odpadów, w którym jednym z elementów są firmy wykazujące recykling wyłącznie na papierze. Nie ma nawet mowy o wprowadzeniu istniejącego w innych krajach systemu kaucyjnego, który sprawiłby, że do punktów przerobu surowców wtórnych wracałaby większa ilość materiałów opakowaniowych. Czas nagli: w 2011 r. mija termin przystosowania ponad 300 składowisk do unijnych norm. W 2014 r. zaczynają Polskę obowiązywać restrykcyjne normy dotyczące recyklingu, np. poziom powtórnego wykorzystania szkła normy europejskie określają na 60 proc. Tymczasem część ekspertów szacuje, że jego rzeczywisty odzysk jest niższy o 20 proc. od raportowanego przez Ministerstwo Środowiska. Maleje też zyskowność recyklingu tworzyw sztucznych. Świetnym przykładem lekceważenia gospodarki odpadami jest Wrocław, gdzie z 270 tys. ton śmieci recyklingowi poddawane jest jedynie 14 proc. opakowań. W 600-tysięcznym mieście stoi dziś 190 pojemników na szkło i plastik.

Gra toczy się o wysokie stawki. W razie niewypełnienia zobowiązań UE może nałożyć na Polskę kary. Jeden procent poniżej zakładanego progu odzysku to grzywna w wysokości 200 tys. euro dziennie. Przy czym pieniądze nie są egzekwowane z kasy rządowej – Unia po prostu obcina przyznawane dotacje.

Blaszane listy

Jedną z naczelnych zasad unijnych jest zmniejszenie liczby odpadów „na wejściu”, czyli wprowadzanie na rynek produktów, w których opakowanie będzie zmniejszone do minimum. W praktyce ta dyrektywa pozostaje martwa, co więcej: np. sektor pakowanych produktów spożywczych rozwija się w Polsce świetnie. W 2008 r. analitycy Euromonitor International szacowali, że w 2012 r. Polacy wydadzą na pakowane produkty spożywcze 16 mld euro, czyli 15 proc. więcej niż 5 lat wcześniej. „Na wejściu” jesteśmy zalewani masą zbędnych opakowań, a recykling części z nich jest bardzo kosztowny.
Przykład pierwszy: zapytałem firmę Elmex, jednego z największych udziałowców rynku pasty do zębów, o nową linię pasty do zębów, przeznaczonej dla dzieci. Każda tubka opakowana jest podwójnie – w tekturowe pudełko włożone jest kolejne. Firma odmówiła odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą handlową.

Przykład drugi: skandaliczna ustawa o prawie pocztowym przyznaje monopol Poczcie Polskiej w szczególny sposób. Do 2012 r. prywatni operatorzy nie mają prawa do doręczania przesyłek o masie poniżej 50 g. Żeby ominąć zakaz, prywatna spółka InPost do listów dołącza kawałek ocynkowanej blachy o wadze od 42 do 47 g. Na pierwszy rzut oka problem jest niewart wzmianki, w skali ogólnopolskiej okazuje się jednak ilustracją nakazanego prawem marnotrawstwa. InPost obsługuje bowiem 2 tysiące klientów, z których każdy wysyła co najmniej 20 tysięcy przesyłek miesięcznie. Jednym z nich jest sieć komórkowa PLUS, z jej 6 mln 720 tys. abonentów. PLUS nie chce ujawnić, jaki procent z nich otrzymuje dociążone faktury pocztą. Przyjmując ostrożnie, że listy z plombą stanowią połowę wyżej wymienionej liczby, otrzymujemy ponad 150 ton metalu, który co miesiąc rusza w bezsensowną podróż po kraju. W tym świetle zadowolenie spółki InPost, która chwali się odzyskiwaniem ok. 10 proc. plomb, wyglądają na ponury żart.

Jeszcze inny przykład: od czterech lat toczy się sądowy spór między Tymbark S.A. (część wadowickiej spółki Maspex, czołowego polskiego producenta napojów) a Polowatem – jedną z największych w Polsce firm, zajmujących się przerobem butelek PET. Polowat uważa, że Maspex naruszył zasady gospodarki odpadami, wprowadzając na rynek butelki pokryte specjalną folią termokurczliwą z PCV, np. na napojach „Tymbark” czy sokach „Kubuś”. Takie połączenie jest świetne marketingowo (niski koszt, możliwość wykonywania napisów), ale utrudnia recykling i podraża jego koszty. Wyrok, który powinien zapaść pod koniec marca, będzie miał charakter fundamentalny – jeśli zwycięży Maspex, producenci otrzymają sygnał, że jedynym, do czego są zobowiązani, jest troska o ładny wygląd produktu. Jeśli rację ma Polowat, okaże się, że oprócz estetyki opakowania ważny jest również jego wpływ na środowisko. Mimo procedur, norm unijnych i dyrektyw rozstrzygnięcie wcale nie jest oczywiste.

Logiczne – wydawałoby się – postulaty ekologów napotykają niechęć na różnych poziomach: potrzeby rzeczywistej ochrony środowiska, a nie deklaratywnej, nie rozumieją obywatele. Ale obawiają się jej również kolejne rządy, w których przeważa przekonanie, że w obliczu tradycyjnych kłopotów gospodarczych jest ona niczym kłoda rzucona w poprzek drogi ku nowoczesności. Znamienna jest tu batalia o emisję CO2: przestraszony wizją upadku energochłonnych przemysłów rząd na razie nie ma pomysłu, jak pogodzić interesy przedsiębiorców i wzywających do redukcji emisji ekologów. Wybiera więc racje tych pierwszych, przed ekologią zasłaniając się ogólnikami, takimi jak w programie rozwoju energetyki na najbliższe dekady.
est zimno, więc ekolodzy kłamią

W umacnianiu wizerunku złego ekologa potężny udział mają dziennikarze. Ostatnie lata to coraz mocniejszy chór publicystów, którzy w ochronie środowiska dostrzegają jedno z największych zagrożeń dla ludzkości i gwóźdź do trumny gospodarki. „Gość Niedzielny” przestrzega przed antyhumanistycznym obliczem ekologii, publicysta „Gazety Wyborczej” Witold Gadomski skarży się, że przeciwnicy tezy o globalnym ociepleniu nie mogą liczyć na nagrody ani wsparcie hojnych sponsorów. Prezes konserwatywnego Instytutu Globalizacji Tomasz Teluk, który opowiada o korupcji wśród klimatologów, nie zgodził się na ujawnienie „Tygodnikowi” listy sponsorów wspierających jego think-tank.

W formułowaniu oskarżeń i drwin pod adresem ekologów przoduje „Rzeczpospolita”, na łamach której widać coraz mocniejszy rozdźwięk. Podczas gdy dział „Nauka” informuje o postępach globalnego ocieplenia, publicyści dziennika biorą udział w festiwalu, który ma na celu zdemaskowanie posępnego oblicza obrońcy środowiska. Dla Bronisława Wildsteina­ czy Rafała Ziemkiewicza „ekologiści” to zło wcielone, armia lewackich spiskowców, która chce wprowadzić na świecie kolejną wersję komunizmu, wygubić ludzkość i zahamować rozwój. W tym celu będzie fałszowała dane i tumaniła maluczkich wizją ekologicznej Apokalipsy.

Znamienne jednak, że drwiąc ze zwolenników tezy o globalnym ociepleniu, dziennikarze popełniają kompromitujące błędy. W połowie czerwca, kiedy portal pogoda.pl (czyżby również w zmowie?) donosił, że w Caracas zanotowano rekord temperatury, a grenlandzkie lody topnieją w podejrzanie szybkim tempie, Ziemkiewicz uzyskał ostateczną pewność co do kłamstw i manipulacji „ekologistów” – pierwsze dwa tygodnie czerwca 2009 r. w Polsce były chłodne. 27 stycznia 2010 r., kiedy Australijczycy mocowali się z kolejną falą morderczego upału, Wildstein pisał: „I wreszcie północną półkulę nawiedziła wyjątkowo chłodna zima. Ekologiści tłumaczą ją dialektycznie. W ideologię wpisana jest pogarda dla zdrowego rozsądku i »fakcików«, jak Lenin nazywał dane empiryczne”. Tymczasem niecały miesiąc później meteorolodzy opublikowali dane z pomiarów satelitarnych: zima na półkuli północnej jest najcieplejsza od ponad 30 lat.

Strategia tej publicystyki opiera się na chwycie prostym jak konstrukcja cepa: z całości zjawisk wybieramy jedynie te, które pasują do naszej wizji. Są przecież takie miejsca na ziemi, które skorzystają z globalnego ocieplenia, to prawda. Są też miejsca, gdzie mróz nadal trzyma mocno. A przecież wnioskowanie na podstawie dwóch tygodni chłodu, że globalne ocieplenie nie istnieje, jest równie sensowne jak prognozowanie na podstawie jednej kartki prozy Ziemkiewicza czy Wildsteina, że są oni grafomanami.
Sukces i nienawiść

Kłopoty publicystów „Rz” z logiką nie byłyby może godne aż takiej uwagi, gdyby nie konsekwencje. Ich sposób uprawiania dziennikarstwa demoralizuje, ponieważ w parze z demaskowaniem lewackich zakusów ekologów nie idzie równe mocno formułowane przekonanie, że Polska jest krajem, który wymaga potężnych wysiłków w ochronie środowiska. Na ten temat publicyści milczą. Jedynym, który zdaje się dostrzegać problem w skali globalnej, jest Tomasz Wróblewski. W tekście „Koniec ocieplenia” wspomina, że przy okazji rewizji poglądów na globalne ocieplenie wycofywane są pieniądze na oczyszczalnie zatrutych wód w Chinach i Indiach. Wycinka lasów zwrotnikowych znowu przyspieszyła. Nie ma w tych faktach nic dziwnego – zwycięża przecież teza specjalistów z „Rzeczpospolitej”, że nie ma powodów do niepokoju. Ekolodzy mogą zejść na plan dalszy.

Ostatni dowód na królowanie tego myślenia to brak jakiejkolwiek debaty społecznej w sprawie elektrowni jądrowej. Rząd uznał, że dyskusja z jej przeciwnikami, również tymi, którzy krytykują projekt z ekonomicznego punktu widzenia, jest pozbawiona sensu. Podobnie było w przypadku Rospudy, z której ekolodzy wyszli jednocześnie jako zwycięzcy i przegrani. Wywalczyli zmianę projektu, choć jednocześnie ściągnęli na siebie nienawiść nie tylko augustowian, przekonanych, że krzaki i bagna zwyciężyły nad ludźmi. A przecież gdyby uwagi ekologów uwzględniono na początku planowania, konfliktu dałoby się uniknąć.

Dajcie nam się nasycić

Jeśli szukać błędów popełnionych przez polskie środowiska zaangażowane w ochronę środowiska, to leżą one gdzie indziej niż w przekonaniu o konieczności zasadniczych zmian w naszych postawach życiowych. To akurat droga, z której ekolodzy zejść nie mogą. Zapewne dlatego nadal niewielu wśród nich tłuściochów.

Ważniejsze jest coś innego: przez minione 20 lat nie udało się stworzyć choćby zalążka siły politycznej, która potrafiłaby przemawiać nie tylko podczas spontanicznych protestów czy manifestacji, ale również z trybuny sejmowej. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach taka siła powstała. Ekolodzy polscy, mimo że zróżnicowani w swoich poglądach, postrzegani są jako jednolita masa niebezpiecznych dla przyszłości kraju radykałów i jako tacy spychani są na polityczny margines – inaczej niż w krajach Europy Zachodniej, gdzie stanowią silną grupę. A przecież organizacje takie jak Klub Gaja, Instytut na rzecz Ekorozwoju, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot czy Towarzystwo na rzecz Ziemi robią to, o czym zapomina państwo: działając w granicach prawa, pokazują miejsca, w których ochrona środowiska pada ofiarą fałszywie rozumianego rozwoju.

Pytanie, czy ekolodzy mogli odnieść sukces. Przypomina mi się pewna dyskusja między przedstawicielami lobby przemysłowego a organizacjami zajmującymi się ochroną środowiska. Jako negatywny przykład jeden z rozmówców przywołał domy światowych gwiazd telewizyjnych, energochłonne i zbyt duże.

Na co rękę podniósł jeden z wojewódzkich inspektorów środowiska i wygłosił następujące oświadczenie: „Drodzy państwo, chciałbym mieszkać w takim domu. Dajcie nam się wreszcie nasycić”.


http://tygodnik.onet.pl/3...de,artykul.html
 
     
leonidas11 

Posty: 19
Wysłany: 2010-03-06, 23:48   

Problemem jest to, że większość osób podpisujących się tam, stawia równość pomiędzy zwykłymi naciągaczami z zielonym listkiem w logo firmy, a osobom które stawiają czasem wyżej dobro naszej przyrody, niż kasę z niszczących ta przyrodę inwestycji.
 
     
Marfu 


Posty: 3016
Skąd: Jabłonna
Wysłany: 2010-03-07, 10:31   

I problemem jest to, że do worka "ekolodzy" wrzuca się całą masę różnych takich, co nie mają z tym nic wspólnego. Do takiego szerokorozumianego "ekologa" też nie mam zaufania :-)
_________________
Warszawski Oddział TP "Bocian"
 
 
     
GrzegorzBP 

Posty: 1784
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: 2010-03-07, 15:24   

Marfu napisał/a:
I problemem jest to, że do worka "ekolodzy" wrzuca się całą masę różnych takich, co nie mają z tym nic wspólnego.

problemem jest to że ekolodzy przymykają oczy na takie wrzucanie. Jakoś nie udało mi się znaleść nigdzie żadnego artykułu w którym przyrodnicy w sposób jasny i stanowczy wymieniając z imienia i nazwiska tudzież podając nazwę organizacji wskazują "ekologów"
Druga rzecz to kwestia PR - ilu mamy w Polsce uczciwie i bezstronnie piszący dziennikarzy o przyrodzie, jej problemach? 2?3? chyba ciut mało jak na prawie 40 milionowy kraj :wink:
 
     
GrzegorzBP 

Posty: 1784
Ostrzeżeń:
 2/3/6
Wysłany: 2010-03-07, 15:35   

I jeszcze w ramach uzupełnienia - ostatni kwiatek :green:
Przeciętny X żeby nie powiedzieć KOWALSKI :green: w wyszukiwarkę wklepuje eko, ekologia. Co mu wyskakuje? ano miedzy innymi to:
http://www.eko.org.pl/
a tam wśród gatunków chronionych paź królowej i zmierzchnica trupiagłówka.
Nie ma to jak rzetelne informacje . No dobra ktoś powie ale to tylko jakaś badziewna strona no to wklepuje LIGA OCHRONY PRZYRODY chce utworzyć pomnik przyrody sciąga sobie zamieszczony na stronie wniosek. No co jak co ale to LIGA OCHRONY PRZYRODY najstarsza organizacja w Polsce. A we wniosku co?
Ano to:" Niniejszym oświadczam, iż wyrażam zgodę i nie zgłaszam zastrzeżeń do uznania wyżej opisanego obiektu za pomnik przyrody i objęcia go ochrona prawną na mocy art. 28, 31a i 32 ustawy z dnia 16 października 1991 r. o ochronie przyrody (Dz. U. Nr 114 poz. 492 z późn. zm.), nie będę występował z roszczeniem z tytułu ewentualnego ograniczonego prawa do korzystania z własności. Ponadto oświadczam, iż zostałem zapoznany z obowiązującymi zakazami dla tej formy ochrony i zobowiązuję się do ich przestrzegania."
I chyba przyznasz Marku że nie są to strony "ekologów" :wink:
 
     
Jarek P 

Posty: 1580
Skąd: Siedlce
Wysłany: 2010-03-09, 08:15   

Takie życie. Mamy lekarzy i "konowałów" albo " łowców skór". Mamy strażaków, którzy z narażeniem życia ratują innych, ale mamy też strażaków ochotników, którzy dla zgrywu i paru złotych podpalają sąsiadom stodoły albo lasy.
_________________
Jarosław Paciorek
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

phpBB by przemo